piątek, 27 maja 2016

V Wieczór Miłosierdzia

21. maja (sobota) w orlickiej kaplicy zebrałyśmy się razem z wiernym po raz piąty na Wieczorze Miłosierdzia. W poznawaniu nieskończonego miłosierdzia Bożego pomagała nam tym razem Ewangelia o miłosiernym Samarytaninie. Często czytając tą perykopę próbujemy się  znaleźć w postaci samarytanina i chcemy postępować jak on, ale to Jezus do nas przychodzi każdego dnia jako ten Miłosierny Samarytanin i chce nas uleczyć z naszych słabości i grzechu. W tej przypowieści człowiek, którego pobito schodził z Jerozolimy do Jerycha. Nie wolno było mu tego robić. Jerozolima to symbol miasta świętego, gdzie przebywa Bóg, a Jerycho to miasto położone w największej depresji świata, a więc symbol grzechu i ciemności duchowej. Ta podróż musiała się tak skończyć. Tajemniczy nieprzyjaciele - bandyci to dary, jakich udzielił temu czowiekowi Bóg, a którymi on się źle posługiwał. Ów człowiek zostaje pobity przez grzech, jest ledwie żywy i zostawiony w pustce.

Przechodzący kapłan to symbol religijnego prawa, które widzi grzech i słabości człowieka, ale nie jest w stanie mu pomóc. Podobnie lewita - odpowiedzialny za kult liturgiczny - nie jest w stanie pomóc grzesznikowi. Samo oskarżenie, wskazanie grzechu, modlitwa i najpiękniejsze celebracje nie wystarczą. Potrzebna jest jeszcze aktywna, miłosierna pomoc.

Pojawiający się Samarytanin czyli Jezus, który idzie z Jerycha do Jerozolimy pomaga pobitemu człowiekowi. Jest on Bogiem miłosiernym, dlatego czytamy "ulitował się i wzruszył głęboko". Bóg w swym miłosierddziu pochyla się nad człowiekiem i przychodzi bardzo blisko. Najpierw widzi cierpiącego człowieka potem jego grzech. Opatruje rany grzechu: zabiera strach, smutek i samotność. Zalewa je oliwą i winem, a więc leczy przez swoje słowa jak balsam i przez swego Ducha dającego życie i radość jak wino. Następnie pozostawia go w  gospodzie i daje gospodarzowi 2 denary, zapewniając, że jeśli będzie trzeba dopłaci w drodze powrownej. Tą gospodą jest Chrystusowy Kościół, któremu Jezus powierzył troskę o człowieka. Nazajutrz Samarytanin odchodzi - Jezus był z nami krótko na ziemi, ale odchodząc do Ojca wskazał, że Kościół ma się troszczyć o całego człowieka - jego duszę i ciało.

Jezus zaprasza nas abyśmy, umieli z miłością spojrzeć na będącego obok brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, rodziny doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadzieji.
Postacią współczesną, która wiernie oddaje cechy miłosiernego samarytanina i przez, którą Jezus przychodził do ludzi biednych oraz skrzywdzonych był dr Józef Moscati ur. 25 lipca w Benewencie. Miał ośmioro rodzeństwa. Egzamin dojrzałości zdał w Neapolu, gdzie mieszkał z rodziną po przeprowadzce. Po wypadku jego brata Alberta i opiece nad nim Józef zaczął interesować się medycyną. Udało mu się uratować wszystkich pacjentów szpitala po erupcji Wezuwiusza. Pięć lat później badał przyczyny wybuchu epidemii cholery w Neapolu. Pnąc się po kolejnych szczeblach kariery, najważniejsza dla niego była wiara. Codziennie uczestniczył w Eucharystii i swoje życie poświęcił najbiedniejszym. Jego siostra, która opiekowała się domem, brała wszytskie pobory Józefa i zarządzała nimi tak, aby zabezpieczyć godne życie, przeznaczając resztę dla potrzebujących. Gdy dr Moscati wracał z wizyt przynosił jej też adresy biednych rodzin, które spotykał i prosił o zajęcie się nimi. Tym, którzy dziwili się jego stylowi życia mówił: "Jest to mój nawyk mówienia do chorych o innych sprawach niż ciało, ponieważ oni mają również duszę..." Dr Moscati kanonizowany był przez Jana Pawła II 25 października 1987 r.

1 komentarz:

  1. Witam :) Fajny komentarz do ewangelii o miłosiernym Samarytaninie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń