W gruncie rzeczy to nie ty wybierasz patrona, ale on Ciebie. Była to jedna z pierwszych rzeczy, które usłyszałam na temat zmiany imienia. Początkowo byłam sceptycznie nastawiona do tych słów. Dobrze wiedziałam, kogo chcę obrać za patronkę. nie wyobrażałam sobie, by to miejsce mógł zająć ktokolwiek inny. pojawił się tylko "mały" problem. W zdecydowanej większości imiona sióstr naszego Zgromadzenia się nie powtarzają. Wszystko wydawało się być przesądzone. A jednak...
Tak naprawdę historia z moją Patronką zaczęła się kilka lat wcześniej, kiedy przygotowywałam się do sakramentu bierzmowania. Nie miałam wówczas pojęcia jaką świętą obrać za orędowniczkę. Któregoś dnia koleżanka powiedziała mi, że wybrała św. Faustynę Kowalską. Hmm.... pomyślałam- Sekretarka Jezusa... W sumie co piątek prowadzę w parafii koronkę. Właściwie, dlaczego nie? I tak związałam się z Apostołką Miłosierdzia Bożego.
Tak naprawdę historia z moją Patronką zaczęła się kilka lat wcześniej, kiedy przygotowywałam się do sakramentu bierzmowania. Nie miałam wówczas pojęcia jaką świętą obrać za orędowniczkę. Któregoś dnia koleżanka powiedziała mi, że wybrała św. Faustynę Kowalską. Hmm.... pomyślałam- Sekretarka Jezusa... W sumie co piątek prowadzę w parafii koronkę. Właściwie, dlaczego nie? I tak związałam się z Apostołką Miłosierdzia Bożego.
Choć wybór św. Faustyny był dość przypadkowy, to jednak nasza "przyjaźń" zaczęła się rozwijać. Parę lat po przyjęciu sakramentu zapragnęłam przeczytać " Dzienniczek". Faustynie z bierzmowania nie wypadało go nie znać. Od pierwszych stron fascynowały mnie przeżycia tej wielkiej Mistyczki. Co ciekawe lektura "Dzienniczka" zbiegła się w czasie z rozeznawaniem przeze mnie życiowej drogi. Nawiasem mówiąc, gdyby nie modlitwy przy relikwiach św. Faustyny znajdujących się w moim parafialnym kościele, nie wiem, czy odważyłabym się na wstąpienie do Zgromadzenia.
Wielokrotnie czułam potężną moc wstawiennictwa tej wielkiej Świętej. Było dla mnie oczywiste, że chcę, by to właśnie ona patronowała mojemu przyszłemu życiu zakonnemu. Okazało się jednak, że w naszym Zgromadzeniu jest już siostra Faustyna. Wydawało się wówczas, że sprawa jest przesądzona. Odłożyłam więc dywagacje na temat imienia.
Wielokrotnie czułam potężną moc wstawiennictwa tej wielkiej Świętej. Było dla mnie oczywiste, że chcę, by to właśnie ona patronowała mojemu przyszłemu życiu zakonnemu. Okazało się jednak, że w naszym Zgromadzeniu jest już siostra Faustyna. Wydawało się wówczas, że sprawa jest przesądzona. Odłożyłam więc dywagacje na temat imienia.
Jakiś czas po wstąpieniu do Zgromadzenia zaczęłam szukać innych wariantów imienia. Nie było to proste, gdyż Faustyna w większości języków brzmi niemal identycznie. Momentem przełomowym miał być wybór chrzcielnego imienia Apostołki. Siostra Helena jest już w naszym Zgromadzeniu. Nie ma natomiast s. Eleny. Dlatego też byłam niemalże pewna, że zostanę Eleną. Wszystko zmieniło się podczas Światowych Dni Młodzieży, a właściwie po ich zakończeniu, w Krakowskich Łagiewnikach.
Naszym lokum w czasie spotkania młodych było mieszkanie rodziców ( jeszcze wtedy:)) postulantki Edyty. Warto dodać, że z balkonu gospodarzy widać wieżę krakowskiego sanktuarium. Możliwość spoglądania przez te kilka dni w stronę Łagiewnik była dla mnie niesamowitym przeżyciem. Po zakończeniu ŚDM odczuwałam tylko jedno pragnienie- by chociaż przez chwilę pomodlić się w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Okoliczności powrotu do Orlika początkowo zdawały się przekreślić tę ewentualność. Stało się to dla mnie okazją do zawierzenia. Pomyślałam, że jeśli Jezus chce, abym odwiedziła do miejsce, na pewno mi się uda.
"Módlmy się (...) w 91. rocznice wstąpienia Heleny Kowalskiej do Zgromadzenia. Po usłyszeniu słów tej modlitwy wszystkie trzy znacząco się uśmiechnęłyśmy. To nie był przypadek, że odwiedziłyśmy Łagiewniki akurat tego dnia. Gdyby dzień wcześniej nie padał deszcz, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. "Ale czad" pomyślałam, czując w tym wszystkim wstawiennicza rękę "mojej" Faustynki. Mimo, że już praktycznie byłam zdecydowana na imię Elena, postanowiłam dowiedzieć się o patronkę z bierzmowania św. Faustyny, mając nadzieję, ze może chociaż to imię będzie wolne. Za namową współtowarzyszek "wyprawy" postanowiła zapytać spotkaną Siostrę o tę informację. Minęłam dwie, ale jakoś tak.,. nie zapytałam. Wychodząc z bazyliki, zobaczyłyśmy zmierzającą ku nam postać w czarnym habicie. - Teraz albo nigdy- pomyślałam, by już chwilę później rozmawiać z Siostrą. nie udzieliła mi ona odpowiedzi, ale powiedziała coś znacznie ważniejszego. Choć echo słów Siostry wciąż brzmi w moich uszach, nie jestem w stanie ich dokładnie przywołać. Posłużę się zatem parafrazą.
Dziecko my podajemy propozycje, ale jeżeli Pan Bóg chce, to nawet teoretycznie nie powtarzanie imion nie stanowi przeszkody. tak w ogóle to mam na imię FAUSTYNA! Czułam jak ciepło otula mi policzki, a chłodny deszcz przechodzi po rekach. Mogłam podejść do innej siostry, przypadło akurat na s. Faustynę! Wówczas już wiedziałam, że pragnę nosić imię jednoznacznie kojarzące się z Patronka.
Niech Miłosierny Bóg będzie uwielbiony w darze życia i posłannictwa św. Faustyny!
Naszym lokum w czasie spotkania młodych było mieszkanie rodziców ( jeszcze wtedy:)) postulantki Edyty. Warto dodać, że z balkonu gospodarzy widać wieżę krakowskiego sanktuarium. Możliwość spoglądania przez te kilka dni w stronę Łagiewnik była dla mnie niesamowitym przeżyciem. Po zakończeniu ŚDM odczuwałam tylko jedno pragnienie- by chociaż przez chwilę pomodlić się w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Okoliczności powrotu do Orlika początkowo zdawały się przekreślić tę ewentualność. Stało się to dla mnie okazją do zawierzenia. Pomyślałam, że jeśli Jezus chce, abym odwiedziła do miejsce, na pewno mi się uda.
Łagiewniki zamierzałyśmy odwiedzić ostatniego dnia pobytu w Krakowie. Niestety uniemożliwił nam to ulewny deszcz. Dzięki Bogu, nazajutrz miałyśmy wyjeżdżać później niż zapowiadał wcześniejszy plan. To stwarzało idealną okazję do wizyty w sanktuarium.
Pierwszy sierpnia, szósta rano. Budzi mnie delikatny szept postulantki Edyty. za oknem deszcz, ale to nas nie zraża. Chwila na poranną toaletę i mogłyśmy wychodzić. zabrałyśmy jeszcze jedną siostrę. Kiedy wychodziłyśmy z mieszkania, deszcz wciąż padał. Można sobie wyobrazić, jak wielka była nasza radość, kiedy po wyjściu z bloku nie spadła na nas nawet kropla. Po dwudziestu minutach spaceru ukazał nam się piękny widok: ul. Siostry. Faustyny 3. A więc to tutaj!
Pierwszym punktem wizyty w Łagiewnikach była modlitwa przy relikwiach Świętej w kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Po krótkiej modlitwie wraz z Edytą chciałyśmy ruszać dalej. W końcu miałyśmy tak dużo do zwiedzania i mało czasu. - Zostańmy do końca jutrzni- zaproponowała s. Honorata, trzecia uczestniczka wyprawy. W zasadzie, czemu nie?
"Módlmy się (...) w 91. rocznice wstąpienia Heleny Kowalskiej do Zgromadzenia. Po usłyszeniu słów tej modlitwy wszystkie trzy znacząco się uśmiechnęłyśmy. To nie był przypadek, że odwiedziłyśmy Łagiewniki akurat tego dnia. Gdyby dzień wcześniej nie padał deszcz, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. "Ale czad" pomyślałam, czując w tym wszystkim wstawiennicza rękę "mojej" Faustynki. Mimo, że już praktycznie byłam zdecydowana na imię Elena, postanowiłam dowiedzieć się o patronkę z bierzmowania św. Faustyny, mając nadzieję, ze może chociaż to imię będzie wolne. Za namową współtowarzyszek "wyprawy" postanowiła zapytać spotkaną Siostrę o tę informację. Minęłam dwie, ale jakoś tak.,. nie zapytałam. Wychodząc z bazyliki, zobaczyłyśmy zmierzającą ku nam postać w czarnym habicie. - Teraz albo nigdy- pomyślałam, by już chwilę później rozmawiać z Siostrą. nie udzieliła mi ona odpowiedzi, ale powiedziała coś znacznie ważniejszego. Choć echo słów Siostry wciąż brzmi w moich uszach, nie jestem w stanie ich dokładnie przywołać. Posłużę się zatem parafrazą.
Dziecko my podajemy propozycje, ale jeżeli Pan Bóg chce, to nawet teoretycznie nie powtarzanie imion nie stanowi przeszkody. tak w ogóle to mam na imię FAUSTYNA! Czułam jak ciepło otula mi policzki, a chłodny deszcz przechodzi po rekach. Mogłam podejść do innej siostry, przypadło akurat na s. Faustynę! Wówczas już wiedziałam, że pragnę nosić imię jednoznacznie kojarzące się z Patronka.
Kiedy s. Faustyna ( jeszcze nie święta:)) wstępowała do Zgromadzenia była już w nim osoba o takim imieniu. Okazało się jednak, że nie stanowiło to przeszkody.
- A więc może i mi się uda- pomyślałam. Pan Jezus miał jednak nieco inne plany. opatrznościowo w rozmowie z nowopoznaną Siostrą usłyszałam dwie propozycje imienia-, wśród niech Faustiana. Tę wersję zabrałam ze sobą do Orlika. 27 dni później zostałam siostrą Marią Faustianą.
Rzeczywiście to Patronka mnie wybrała. osobiście zatroszczyła się o to, bym nie miała wątpliwości w tym względzie.
Niech Miłosierny Bóg będzie uwielbiony w darze życia i posłannictwa św. Faustyny!
S.M. Faustiana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz