niedziela, 1 października 2017

Bóg czasami zaprasza nas do przygody, która nie mieści się w standardach

Nasz wyjazd na południe Polski dobiegł końca. Teraz pozostały wspomnienia, którymi pokrótce postaramy się podzielić.  Nasza trasa przedstawiała się następująco: Orlik- Zakopane- Wadowice- Kraków- Katowice- Częstochowa-Orlik.  Wyruszyłyśmy 20. września pełne zapału i entuzjazmu. Wróciłyśmy 5  dni później zadowolone i wdzięczne za dar tego wyjazdu.  Każde z miejsc miało swój niepowtarzalny charakter, swoje przesłanie i swój cel.


s. Joana: Nasz wyjazd miał rozpocząć się podbojem Tatr. Plany były ambitne. Zmieniały się jednak wraz z narastającym deszczem. Co tu dużo pisać. Spotkała nas ulewa. Nie możemy się pochwalić zdobyciem dwutysięcznika. Wyruszyłyśmy z Kuźnic  kamienistą i wyboistą drogą na Kalatówki. Po drodze mijałyśmy klasztor Albertynek oraz pustelnie św. Brata Alberta. Następnie zatrzymałyśmy się w górskim hotelu na Polanie Kalatówki. Posilone po krótkiej drodze, wyruszyłyśmy czarnym szlakiem ( nieco się cofnęłyśmy)  na Sarnią Skałę. Droga miejscami była nawet stroma. Kontakt z naturą, zimny powiew wiatru, kamienie pod nogami, lekkie zmęczenie i chęć dotarcia do celu już sprawiły mi ogromną radość. Tym razem cel był blisko, ale mimo  to było warto. Góry mają to coś, że zawsze warto J Warto też mieć marzenia, one się spełniają.  W drodze powrotnej z Sarniej Skały stwierdziłyśmy z s. Serafiną, że czas i warunki pogodowe sprzyjają  jeszcze wejściu na Nosal. Tam też się udałyśmy. Zadowolone wróciłyśmy do miejsca noclegowego na ciepłą herbatę, gdzie czekała reszta wspólnoty.




s. Aniela: Ja podzielę się kilkoma miejscami z naszego wyjazdu, które najbardziej utkwiły mi w pamięci. W Zakopanem mieszkałyśmy u oo. bernardynów. Szczególnie urzekła mnie domowa kapliczka ojców, która była również do dyspozycji dla wszystkich mieszkańców tego ośrodka. Mała, drewniana, na kształt trójkąta bardzo prosta- siedząc i modląc się w niej, aż nie chciałam wychodzić. Czułam, że jest to bardzo omodlone miejsce. Szczególnie wyjątkowo było tuż po zmroku, gdy zapaliłam sobie lampkę, która oświecała tabernakulum. Tylko ja i Pan JezusJ W drodze do Katowic zatrzymałyśmy się trochę w Krakowie. Będąc w Łagiewnikach skorzystałam z okazji i zaciągnęłam ze sobą s. Rafaelę do Sanktuarium Jana Pawła II, w którym lubię przebywać. Mozaiki, które znajdują się we wnętrzu za każdym razem zapierają mi dech w piersiach. Przedstawiają one różne sceny biblijne- zarówno ze Starego jak i Nowego Testamentu. Naprawdę gorąco polecam chociaż odwiedzić to sanktuarium. Na koniec pobytu w Krakowie siostry zrobiły mi małą niespodziankę- odwiedziłyśmy moja patronkę. No dobrze, może nie do końca była to taka niespodzianka. Troszeczkę sugerowałam Siostrom, ze bł. Aniela Salawa jest w Krakowie. Tak więc miałam okazję przez kilka minut pomodlić się w kaplicy Męki Pańskiej w ( Bazylice św. Franciszka), w której bł. Aniela bardzo lubiła się modlić. Teraz są tam również złożone jej relikwie. Za ten czas niech Pan Bóg będzie uwielbiony.


s. Faustiana: Podczas kilkudniowego pobytu na południu Polski wraz ze wspólnotą nowicjacką odwiedziłyśmy sporo miejsc. Wizyta w każdym z nich była ubogacająca. Jednakże moje serce podbiło ( rzecz jasna) Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie - Łagiewnikach. Odwiedzając to miejsce nieco ponad rok temu, nie sądziłam, ze zawitam tam w najbliższym czasie. A jednak Jezus Miłosierny po raz kolejny spełnił moje marzenie. Pozwolił wrócić do tak ważnego miejsca, w którym otrzymałam światło co do zakonnego imienia, a tym samym do początków powołania na drogę życia zakonnego. I choć sentymentom nie było końca,  to  najważniejszy był On. I koronka do Bożego Miłosierdzia odmawiana o 15.00 w kaplicy Cudownego Obrazu. Tamtego dnia nie było ważne nic poza modlitwą w tym szczególnym miejscu. Ani tłok, ani niewygodne miejsce  nie odebrały radości, a wręcz ją wzmocniły. Mnóstwo ludzi, także młodych, te wszystkie oczy patrzące z nadzieją w TE oczy i serca gotowe przyjąć miłosierdzie... Tak, to były rekolekcje. I rachunek sumienia, a potem już tylko zdumienie nad Bożą dobrocią.
s. Oliwia: Jednym z przystanków na naszej trasie były Wadowice. Odwiedziłyśmy Muzeum Jana Pawła II. Przeszłyśmy historyczną trasę jego dzieciństwa w Wadowicach, początków kapłaństwa w Krakowie i pielgrzymek po całym świecie. Nowoczesne muzeum zrobiło na mnie duże wrażenie, ale najbardziej w pamięci pozostaje mieszkanie, w którym na świat przyszedł Karol Wojtyła. Znajdują się w nim repliki wyposażenia z czasów papieża , a także kilka oryginalnych sprzętów, które służyły rodzinie Wojtyłów. Muzeum pomogło mi na nowo wejść w ducha nauczania Jana Pawła II. Polecam każdemu odwiedzenie tego miejsca .
s. Serafina: 2. września w niedzielę miałyśmy możliwość uczestniczenia w sposób czynny we Mszach Świętych w Katowicach.  Śpiewałyśmy na dziękczynienie, s. Edyta powiedziała kilka słów o naszym zgromadzeniu a ja podzieliłam się historią swojego powołania. Czułam prowadzenie Ducha Świętego w tym, co mówiłam, wiele z tych treści miało skłonić młodych do refleksji nad swoim powołaniem. Wspominałam słowa naszej założycielki Matki Magdaleny, które  wiele lat temu otrzymałam na różowej zakładce do książki, które brzmią: „ Odwagi dziecko, Bóg  Ci pomoże, zaufaj Mu, wkrótce wszystko odmieni się na dobre.” Prosiłam też o modlitwę za nas, powołanych, abyśmy trwali przy Jezusie,  Ten wyjazd był ważny, bo mogłyśmy spędzić czas ze wspólnotą i podzielić się swoim sposobem życia z innymi ludźmi.

s. Marika: Ostatniego dnia naszego podróżowania po południowej Polsce zatrzymałyśmy się u Maryi w Częstochowie. Na Jasnej Górze zawsze czuję, że jestem u siebie. Przedziwne. Maryja przyciąga do Jezusa. I choć była to krótka chwila na modlitwę, wystarczyła, by powierzyć się Jej, Matce Bożej i naszej. Szczególny to czas, bo świeżo po obchodach 300- lecia od koronacji Cudownego Obrazu i mogłyśmy podziwiać Królową Polski w nowych Koronach. Potem jeszcze odwiedziny u naszych Sióstr, niemalże za ścianą Jasnej Góry i powrót do Orlika.

s. Gaudia: Przed wstąpieniem do zakonu pomyślałam :”Na pewno nie będzie mnie w Częstochowie przez najbliższe 3 lata. A tak bardzo bliskie są mi piesze pielgrzymki na Jasną Górę. Myliłam się. Pan Bóg się zatroszczył! Rok temu byłam tam przed ŚDM. Teraz po ewangelizacji w Katowicach. Bardzo się cieszę i jestem wdzięczna. Pieszo czy samochodem, nieważne. To Matka Boża jest przyczyną mojej radości. Dziękuje. 

W bogactwie różnorodności przeżyć naszych sióstr bądź uwielbiony, Panie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz